KLARA-(NIE)ZWYKŁA DZIEWCZYNA
Rozdział 4
=Wyglądałaś
bosko w tej sukience :D
=Dzięki J
To było
dziwne… Kto to był? Skąd miał mój numer?!
Przyszedł
tata, więc czas ugotować obiad, no właśnie chętnie zobaczyłabym go w kuchni.
Ugotowałam makaron ze szpinakiem i sezamem. Odrobiłam lekcje i poszłam biegać,
bo przecież dobrą formę trzeba utrzymać. Biegłam koło Sunsquare, plaży pełnej
słońca i opalających się przystojniaków. Zwolniłam, spojrzałam na morze i fale,
lekko uderzające w dość kamienisty brzeg. Świeży podmuch wiatry orzeźwił mnie,
a zapach hot-dogów z okolicznych budek pobudził. Ta woń sprawiła, że aż ślinka
mi pociekła.
Moja
dzielnica, choć… patologia, nie była najgorszą dzielnicą. Najgorsza była
dzielnica gangów- well-done. Tak właśnie, jak poziom steku, najbardziej
wysmażony. Choć mam fory, bo jestem z Lihtum, tak właśnie nazywa się moja
dzielnica, to i tak ciarki przelatują mi po plecach.
-Ej, ty!
Ruda! Skąd jesteś?!- zapytał z pozoru groźny głos.
-Lihtum-
uśmiechnęłam się lekko przekomarzając się
-Droga
wolna, ślicznotko.
Biegłam
dalej, przyszła wiadomość na Facebooku. Mela chce się spotkać, myślę ok, czemu
nie.
=O 16 w Have
a tee ;)
Tee Press to
nasza ulubiona herbaciarnia. Kocham mrożoną zieloną herbatę cytrynową z
listkami mięty. Jest pyszna. Musiałam szybko dobiec do domu, żeby wziąć prysznic. Ubrałam się normalnie. W
ogóle jestem taka normalna. Za normalna na mój świat.
Wsiadłam do
Porsche, zapięłam pasy, włączyłam radio - Sting- Shape on my Heard. Od razu
pomyślałam o Liamie. Przypomniał mi się
jego zapach, oczy. Nie mogłam się za bardzo rozpraszać, jechałam samochodem.
Przejechałam koło plaży, chętnie wskoczyłabym do tej zimnej wody. Marzenia.
Wakacje się skończyły teraz szkoła, obowiązki, koniec z imprezami, plażowaniem.
W snach! Przecież od czego są weekendy. Teraz, żałuje, że nie umówiłam się z Melą na plaży, ale cóż trudno się mówi i kocha się dalej, zwłaszcza tą zołzę.
Wjechałam na
główną drogę. Ruch. Hałas. Dużo ludzi. Sklepy. Butiki. To co różni centrum od
Lihtum. Jechałam wąską uliczką Lemmon Street, „Have a tee” znajdowało się na
końcu. Mini Melisy już stało. Wiedziałam gdzie ją szukać. Siedziała w tym samy
stoliku co zawsze.
-Hej zgubo!-
powitała mnie całując w policzek i przytulając.
-Hej! Ty jak
zwykle, spotkania na spontanie.
-Patrz co
mam w nowym Shape, była płyta Ewy Chodakowskiej!!!- ekscytowała się wyciągając
gazetę.
-Super!
Zacznij biegać ze mną! Bierz przykład z Chodakowskiej wyglądaj jak koń!
-kochamy gadać o odchudzaniu
-Ani się nie
obejrzysz, a będę chudsza niż ty- odpowiedziała z przekąsem.
Po czym obie
zaczęłyśmy się śmiać.
-Co podać?
Polecam Wild Black Peach Tee- opowiedziała kelnerka uśmiechając się.
-Bublle Tee
truskawkowe, i mrożoną zieloną o smaku granata z porzeczką. –Mel złożyła nasze
zamówienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz